Anioł stróż
/Rozmowa przeprowadzona 4.07.2019 r./
Pani Janka:
Słyszałam, że piszesz nową książkę? Jak mogłaś się nie pochwalić! Mów, o czym będzie!
Katarzyna:
Hmm, planowałam wydać książkę, ale zdecydowałam się na razie na bloga. Za jakiś czas zobaczę, czy z tych opowiadań wydam książę. Zależy od tego, czy będzie zainteresowanie tą tematyką czy też nie.
Pani Janka:
Coś kręcisz! Jaką tematyką?! – nie daj się więcej prosić. Mów.
Katarzyna:
Zdecydowałam się publikować teksty z elementem – tajemnicy, nieco ezoteryczne. Opisuję niewyjaśnione zbiegi okoliczności, które towarzyszą mi przez całe życie. Ale publikuję też opowieści moich czytelników…
Pani Janka:
To wspaniale! Niedawno miałam imieniny i przy stole rozmawialiśmy właśnie o takich historiach! Uważam, że niemal wszyscy ich doświadczamy! Tylko niektórzy za Boga się do tego nie przyznają! Mogę ci opowiedzieć jedną taką historię, a właściwie dwie, chcesz?
Katarzyna:
Zamieniam się w słuch.
Pani Janka:
Zacznę od tej, która wydarzyła się nie tak dawno. Jak wiesz, mam chore kolana i chodzę o kulach, w ogóle mam problemy z chodzeniem. No ale daję sobie radę. Tamtego dnia chciałam przejść przez przejście dla pieszych, było zielone światło, więc postawiłam kulę na pasach i już miałam dać krok, gdy poczułam, jak ktoś złapał mnie za ramię i to tak, że aż cofnęłam kulę z jezdni. Takie wyraźne szarpnięcie, które sprawiło, że niemal w powietrzu machnęłam nogą i wróciłam na chodnik. Odwróciłam się i … nikogo ani obok, ani za mną nie było! A dosłownie sekundę później mignął mi przed nosem rozpędzony samochód! Dosłownie otarł się o czubki moich butów! Czułam pęd powietrza na twarzy i wiem, że zginęłabym na tych pasach! Rozumiesz… Nie miałam żadnych szans w starciu z tym samochodem…
Katarzyna:
I jak to pani tłumaczy?
Pani Janka:
Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że mój Anioł Stróż mi pomógł. Wiem, wiem, jak to brzmi, ale myślę, że każdy ma swój czas… Mój widać nie nadszedł! I z tym właśnie jest związana druga opowieść. Ale to było bardzo dawno temu.
Na początku lat osiemdziesiątych. Rzecz działa się w Bieszczadach, kiedy pracowałam w Hufcu Sztabowym takiej akcji – Bieszczady 40. Stare czasy. Padał rzęsisty deszcz. Jechałam z moją koleżanką, Witką, samochodem, żukiem, z kierowcą . Miałyśmy przeprowadzić inspekcję w jakiejś stanicy. Ale nie dojechaliśmy, bo mieliśmy wypadek. Pamiętam, jak obracało samochodem, wpadliśmy w poślizg. Potem okazało się, że uderzyliśmy w drzewo, najpierw jedno, potem drugie. Ale tego nie pamiętam. Za to pamiętam, jak płynęłam w czarnym korytarzu w stronę światła… I usłyszałam nagle ciepły, spokojny głos – To nie jest jeszcze twój czas, wracaj! I ocknęłam się w samochodzie. No zupełnie takie doświadczenie jak te, o których możesz przeczytać w książce – Życie po życiu. Tylko że to nie była literatura! Ja tego doświadczyłam. Do dzisiaj pamiętam tembr tego głosu… Wyniosłam koleżankę ze zmiażdżonego żuka. Kierowca pobiegł po pomoc - jak się ocknęłam, to go nie było w samochodzie. Witka miała złamaną nogę, ja byłam tylko poobijana, a kierowcy nic się nie stało. Jedynie samochód był do kasacji.
Ooo, jak fajnie, że mogłam opowiedzieć te historie! A ty pisz, koniecznie spisuj takie doświadczenia. Pierwsza kupię twoją książkę!
Katarzyna:
Na książkę trzeba będzie trochę poczekać. Ale upewnia mnie pani w poczuciu, że warto spisywać takie doświadczenia. I bardzo dziękuję za te historie.
Historie Janki z Oliwy